Przyznaję, że różnorakie wariacje na temat produkcji niejednokrotnie przyprawiały mnie o ból głowy. Jak poważnie traktować grę, która powiela utarte już schematy, nie oferuje nic nowego, poza tym straszy grafiką i jest ogólnie do bani? Nie da się, prawda? Zatem wytłumaczcie mi, dlaczego gram już około trzech godzin i nie mogę przestać…
Tego typu potworkiem jest właśnie Empty Clip. Produkt z gatunku RPG, a konkretniej hack&slash. Mamy zatem rozwój bohatera, jakąś opowieść w tle oraz prawdziwe morze przeciwników. No, zapomniałem dodać, tytułowy pusty magazynek. Tak, to zaiste irytująca rzecz…
Zacznijmy zatem od początku. Znajdujemy się w niedalekiej przyszłości. Świat przeżywa aktualnie coś na kształt Apokalipsy, znaczy różne potworki postanowiły wypełznąć na powierzchnię planety. Jak możecie się spodziewać, zadaniem gracza będzie przeżycie, a najlepiej jeszcze naprawienie całej tej sytuacji. Co ciekawe, nie ma tu opowieści o tym, że jesteśmy synem jakiegoś bóstwa, wielkim wybrańcem, czy pomiotem demona, który chce naprawić błędy swojego rodzica. Ot, przeciętny Kowalski znalazł się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. Cholera, kupuję to!
Co dalej? No cóż, szaleńcza gonitwa, moi mili! Przemierzacie podziemia, lochy, lasy, pustynie i miasta. Traficie do piekła, a nawet do świata kosmitów. Przy okazji zmierzycie się z nieskończoną horda potworów, która pragnie skosztować Waszego mięsa. Standardowo, musicie ich skutecznie eksterminować, zgarniając przy tym punkty doświadczenia oraz ekwipunek. To pierwsze potrzebne będzie do wbijania poziomów, a co za tym idzie, rozwijaniu statystyk. Sprzęt zaś zwiększy nasze szanse na przeżycie. Wszak w tym zwariowanym świecie o naboje do pistoletu ciężko, a nic tak nie działa na zombiaka, jak kulka prosto w czółko.
O ile do tej pory (przynajmniej tak uważam) było interesująco, tak teraz zacznie się prawdziwy koszmar. Tak, pora na kilka słów o oprawie wizualnej. Moi drodzy, Empty Clip to produkcja w pełni darmowa, oferująca widok z lotu ptaka oraz namiastkę trójwymiarowej grafiki. Niestety, nie prezentuje się najlepiej, oczy momentami płoną żywym ogniem, ale idzie się przyzwyczaić (no, do płonięcia to może nie…). Po kilku godzinach zabawy, nawet zaczniecie się śmiać i potraktujecie to wszystko jako żart. O, to jest bardzo dobre podejście!