KMPlayer to słynny desktopowy odtwarzacz multimediów, przez część użytkowników uważany nawet za najlepszy w swojej kategorii. Jego mottem jest "we play all", czyli "odtwarzamy wszystko". Twórcy programu wydali też wersję przeznaczoną na urządzenia mobilne z systemem operacyjnym Android. Czy i tu KMPlayer ma szansę odnieść sukces podobny do tego, jaki stał się jego udziałem na komputerach stacjonarnych?
Przejdźmy już do fazy praktycznej. Niestety, zacząć musimy od wady. Nikt nie lubi, gdy aplikacja sama decyduje się na pobranie jakiejś rzeczy, nawet nas o to nie prosząc. A taki właśnie kłopot może nas spotkać wraz z pierwszym uruchomieniem aplikacji, bo nieoczekiwanie w pasku powiadomień Androida zauważymy próbę pobrania czegoś, co nazywa się tak: "Moduł pobierania KMP Koreański. Obsługiwane przez koreańskich napisów do zainstalowania modułu". To dokładny cytat. Nic z niego nie wiadomo, można się jedynie domyślać. Najgorsze jest to, że nawet przeszukanie aplikacji nam nie pomoże; nie znajdziemy w niej żadnej odpowiedzi. Dlatego nie pozostaje nic innego, jak połączyć się z internetem i pobrać ten plik.
Interfejs aplikacji jest skrajnie minimalistyczny. Na ekranie głównym zobaczymy tylko listę filmów, jakimi dysponujemy, gdyż aplikacja na starcie przeprowadza szybką i ukrytą analizę naszych danych. Obok nazwy pliku mamy obrazek z filmu, czas jego trwania, rozmiar oraz rozdzielczość.
Panel szybkiego dostępu podzielono na 3 sekcje: Mediateka, odkrywca i ustawienia. Mediateka podzielona jest na źródła naszych zasobów. Odkrywca to z kolei po prostu wewnętrzny eksplorator plików. Po wybraniu odpowiedniej karty (jeżeli w swoim urządzeniu dysponujemy również pamięcią zewnętrzną) i przejściu do listy katalogów, możemy jej zawartość odświeżyć przeciągając listę w dół, a następnie ją puszczając. Plusem jest szybkość, z jaką aplikacja pozwala nam na przechodzenie między katalogami. Jest to jednak spowodowane tym, że wyświetlane są wyłącznie pliki wspierane przez odtwarzacz, dlatego traktując KMPlayer jako typowy eksplorator plików, srodze się zawiedziemy. W opcjach aplikacji można jednak określić czy brane mają być pod uwagę wszystkie pliki i czy pliki wspierane przez aplikację mają mieć bardziej szczegółowo przedstawione informacje o sobie - to teoria, bo w praktyce zmiany te na nic(!) nie wpływają.
Ustawienia podzielono na ogólne oraz pomoc. Druga z tych opcji wyprowadza nas niestety do strony internetowej, a przecież aż prosi się, by choć krótki opis typu FAQ zawarty był w samej aplikacji. Ustawienia ogólne dają dostęp do takich opcji, jak: orientacja ekranu (do wyboru mamy standardowe ustawienia: automatyczną, czyli orientację precyzowaną przez czujnik urządzenia, pejzaż i pejzaż odwrócony oraz horyzont i horyzont odwrócony), automatyczne wykrywanie słuchawek, jak i kilka opcji związanych z wydajnością i wyszukiwaniem plików (one jednak, jak wspomniano, nic nie zmieniają), a także kodowaniem znaków.
Gdy film już jest odtwarzany, możemy zmienić szybkość odtwarzania, zmienić orientację ekranu, zablokować ekran, a także - przesuwając palcem po ekranie - zmienić jego głośność i jasność.
Celem KMPlayer jest odtwarzanie możliwie każdego formatu i nie sposób nie docenić tej zalety. Niestety, nie jest to zaleta w ścisłym sensie tego słowa, ale raczej jest to potencjalna zaleta. Dlaczego? Odtwarzanie testowego pliku MP4 o rozdzielczości 1920x1080px napotykało gigantyczne problemy: brak płynności i artefakty. Dopiero zmiana w ustawieniach wpłynęła na polepszenie się jakości, ale i tak odbiegała ona, przynajmniej w tym wypadku, od płynności choćby stockowego odtwarzacza. Program ma też sporo wad związanych z funkcjonalnością, wymienionych wyżej. W obecnej fazie KMPlayer zachowuje się więc jak typowa aplikacja testowa, dlatego jej pierwsze wydanie uznać można za porażkę w kontekście rywalizacji z innymi odtwarzaczami.
Ograniczenia! Pierwsze uruchomienie aplikacji wymagać może instalacji dodatkowego pliku poprzez internet.
Wymagania! Android 4.0 i nowsze
Spolszczenie! Język polski ustawiany jest automatycznie